Raj podatkowy w cyberprzestrzeni?

Wiara Amerykanów w przyszłość elektronicznej gospodarki wydaje się być niewzruszona. Choć zyski z e-biznesu ciągle pozostają raczej w sferze życzeń i wywołujące euforię inwestorów niedawne sukcesy Yahoo! należą do wyjątków, Stany Zjednoczone zrobią wszystko, aby zachować pozycję lidera nowej gospodarki.

Wiara Amerykanów w przyszłość elektronicznej gospodarki wydaje się być niewzruszona. Choć zyski z e-biznesu ciągle pozostają raczej w sferze życzeń i wywołujące euforię inwestorów niedawne sukcesy Yahoo! należą do wyjątków, Stany Zjednoczone zrobią wszystko, aby zachować pozycję lidera nowej gospodarki.

Odbiciem tej wiary było moratorium na podatek od sprzedaży (sales tax) w Internecie, a problem podatków w sieci wrócił jak bumerang w czasie debaty w Kongresie nad jego przedłużeniem.

Z drugiej strony, wbrew utartemu przekonaniu, działalność gospodarcza w Internecie nie jest szczególnie tania. Kosztuje wszystko – od zapewnienia należytego wsparcia technicznego, przez reklamę, bo prze-cież klienci sami nie przyjdą, aż po opłacenie kosztów transakcji i dosta-wy towaru. Nie chcąc zarzynać kury, zanim zacznie znosić złote jajka, w 1998 roku amerykański Kongres zdecydował o wprowadzeniu moratorium podatkowego na dwa lata. Czas ten właśnie mija i przyszła pora albo na dalsze przedłużenie, albo na likwidację podatkowego raju w cy-berprzestrzeni. Początkowo wszystko przemawiało za drugim rozwiązaniem – argumenty merytoryczne i to, że Internet jest po prostu modny. Stąd też kolejne, tym razem pięcioletnie moratorium podatkowe przeszło stosunkowo gładko przez Izbę Reprezentantów. Wiele jednak wskazuje, że w Senacie – izbie wyższej Kongresu – nie obędzie się bez burzliwej dyskusji. Zawiązała się bowiem koalicja złożona z jednej strony ze sprzedawców detalicznych, agentów handlu nieruchomościami i właścicieli domów towarowych, z drugiej zaś z pracowników służb publicznych i gubernatorów stanów. Jedni obawiają się, że klienci uciekną do Internetu, unikając tym samym płacenia podatku, drudzy, że spadną dochody stanowe.

Oczywiście nikt nie lubi płacić podatków. Jednak pytanie o ich wysokość jest w istocie pytaniem o zakres zadań, które ma realizować państwo. Jeżeli więc zwalnia się jakąś część działalności gospodarczej z podatku, to jednocześnie albo się redukuje zadania państwa, na przykład w zakresie edukacji, albo podnosi inne podatki. Poza tym uprzywilejowane traktowanie jakiejś branży można uznać za niesprawiedliwe, jeżeli nie przemawiają za tym jakieś szczególne racje.