Branża porno pozywa za piractwo

Walka z piractwem w Sieci zatacza coraz szersze kręgi. Do grona ścigających za nielegalnie wykorzystywane pliki dołączyła właśnie amerykańska branża porno.

Walka z piractwem kojarzy się głównie z wielkimi organizacjami zrzeszającymi filmowców lub artystów (np. RIAA). Ostatnio, w ramach protestu przeciw ich działaniom, doszło nawet do zmasowanego ataku hakerskiego.

Ciężko stwierdzić czy walka z piractwem w Sieci przynosi oczekiwane rezultaty. Skala tego procederu ciągle jest wysoka, a użytkownicy zazwyczaj za nic maja ostrzeżenia np. firm fonograficznych przestrzegających przed pobieraniem i udostępnianiem muzyki ich artystów.

Zupełnie inny przebieg może mieć walka z piractwem jaką rozpoczyna właśnie amerykańska branża porno. Niektórzy producenci połączyli swoje siły i już zaczęli namierzać internautów ściągających i udostępniających ich materiały bez pozwolenia. Przedstawiciele branży porno są pewni, że uda im się w ten sposób ograniczyć piractwo.

Skąd ta pewność? Są oni przeświadczeni o tym, że internauci zaprzestaną kradzieży ze względu na ochronę swojego dobrego imienia. Sprawy sądowe w USA mają charakter otwarty więc każdy obywatel może poznać ich przyczynę oraz danne osobowe oskarżonych.

Producenci wierzą, że gdy posypie się duża liczba publicznych oskarżeń w sprawach dotyczących korzystania z materiałów pornograficznych z wyszczególnieniem ściągniętych przez użytkownika tytułów filmów, proceder zmaleje. Zakładają oni, że internauci nie będą chcieli ryzykować swoje dobrego imienia i tłumaczyć się przed rodziną, znajomymi i lokalną społecznością czemu pobrali i udostępniali np. filmy z transseksualistami lub fetyszystyczne porno.

Zbieranie danych rozpoczęło się kilka tygodni temu. Branża porno ma także zamiar walczyć ze stronami typu YouPorn, na których część zamieszczonych materiałów znalazła się bez zgody ich właścicieli.